czwartek, 3 kwietnia 2008

Historia pewnej kobiety


Ojciec Dany byl pastorem, murzynskim wieszczem, ktorego kazania porywaly tlumy. W czasie gdy on zakladal kolejne koscioly, jego zona rodzila dzieci. Dana byla ostatnia. Swieta rodzina przemieszczala sie z miejsca na miejsce znajdujac coraz to nowych wyznawcow, spiewajac i wielbiac Pana w duchu Gospel. W koncu pastor zostal "biskupem". Nie mozna bylo wspiac sie wyzej. Przez lata religijnej tulaczki Dana nie mogla znalezc przyjaciol, wszedzie byla za krotko zeby nawiazac prawdziwe relacje; zyla sobie zatem w swiecie swoich marzen. Marzyla zeby byc piekna - jak jej siostra, ale nie byla. Marzyla, zeby miec talent aktorski - jak jej brat, ale nie miala. Marzyla o dobrym wyksztalceniu, ale jakos nie mogla skupic sie w szkole. Byla gruba, bardzo gruba. Nie spotykala sie z nikim, bo wstydzila sie swojego ciala. Wiedziala, ze w tym ciele jest jakas dusza, ale nie mogla jej znalezc pod faldami tluszczu. Czula sie bardzo samotna w tej wspanialej rodzinie, w ktorej wszyscy gdzies biegli, by sie spelnic, by zostac zauwazonymi... Ona nie musiala sie starac, zawsze byla zauwazana, trudno bylo przegapic takiego hipopotama.
Niektorzy lubia grube dziewczynki. Miala 19 lat kiedy jej dziadek w piekne letnie popoludnie zgwalcil ja. Nikomu nie powiedziala ani slowa. Wziela prysznic. Powtorzylo sie to jeszcze pare razy. Nic nie mowila, brala prysznic. "Zmyjesz sobie skore" - ostrzegala mama. Wlasnie skonczyla 20 lat, gdy wyladowala w szpitalu. Odeszly jej wody plodowe. Urodzila syna. Wszyscy byli zaskoczeni bo nikt nie wiedzial o ciazy. Ojciec przyjechal po nia do szpitala. Powiedzial - wszystko bedzie dobrze. Pierwszy raz w zyciu pomyslala - tak, wszystko bedzie dobrze, bo mam teraz syna, ktoremu dam milosc; mam kogos. Ojciec wsadzil ja do samochodu i pojechali do domu. Samochod zatrzymal sie tylko raz na swiatlach. Otworzyly sie drzwi, czyjes rece wyrwaly zawiniatko z niemowlakiem. Pustka w brzuchu i pustka przytulana do serca bolaly Dane. Ojciec powiedzial - wszystko bedzie dobrze, jestem pastorem, a ty wrocisz do szkoly. Od tamtej pory nie bylo dnia, zeby nie myslala o swoim synku. Uczyla sie i chudla. Pewnego dnia obudziwszy sie i spojrzawszy w lustro zobaczyla dziewczyne, ktora zawsze chciala byc. Piekna, mloda, wyksztalcona murzynke, corke pastora 6000 kosciola. Byla gotowa zaczac wszystko od nowa. Dawno przebaczyla swojemu dziadkowi - byl niewolnikiem, na jego plecach zaznaczono pietno nieposluszenstwa, wyryto cudza wole; mial ciezkie zycie. Pewnego dnia przyszedl do Dany mezczyzna. Powiedzial: zakochalem sie i chce zebys zostala moja zona. Zgodzila sie iustalila termin nastepnego spotkania z kalendarzykiem w reku. Kilka dni pozniej pod dom podjechal samochod z dobrze zapowiadajacym sie prawnikiem. Powiedzial: zakochalem sie i chce zebys byla moja zona. Zgodzila sie i zastanawiala sie jak splawic poprzedniego kandydata. Pewnego wieczoru w domu rodzicow goscil mlody, przystojny doktor. Powiedzial: potrzebuje Cie. Natychmiast wyszla za niego za maz. Tylko on znal szyfr do jej serca - potrzebuje Cie! Teraz miala projekt. Uczynic zycie swojego mezczyzny pieknym i szczesliwym. Nie bylo latwo. On pil, ona wciaz jadla, wracajac do swojej natury - ukrycia. Urodzily sie im dzieci. Peter nie wracal zbyt czesto do domu - byl zajety "robieniem pieniedzy" i piciem oczywiscie. Zaczela go sledzic, ukryta pod kocem na tylnym siedzeniu samochodu, popadajac w chorobliwa zazdrosc. Kiedy zadzwonila do domu ze szpitala z wiadomoscia "mamy syna" telefon odebrala inna kobieta. Mimo to wciaz kochala swojego meza, wciaz wierzyla w swoj projekt. Jeszcze wszystko jest mozliwe. Stworzymy dom idealny. Powtarzala.
Nic jednak nie bylo idealne. Kiedy corka miala lat nascie przyszla do Dany i oswiadczyla: jestem lesbijka. "Nie, nie jestes" - odpowiedziala Dana. Przez 10 lat nie widziala swojej corki, ktora blakala sie po swiecie w poszukiwaniu milosci. Jak wszyscy. Pewnego dnia Dana dostala telefon: "Mamo, wychodze za maz". Jak to? - pomyslala Dana, ale nie pytala sie o nic , tylko wsiadla w samolot i poleciala zobaczyc wybranke serca swojej corki. To byl mezczyzna. Corka Dany byla szczesliwa. Jej malzenstwo nie trwalo jednak dlugo. Po 6 miesiacach maz corki umarl.
Rok pozniej syn Dany powiedzial: "Mamo, jestem homoseksulista". OK - powiedziala Dana. "I mam AIDS" - dodal. " Nie, nie masz" - odpowiedziala Dana. Nie chciala go stracic. A jednak. Dwa lata pozniej, Dana i jej maz siedzieli przy lozku szpitalnym patrzac jak ich syn odchodzi. Prawie nie plakali. Czuli dziwny spokoj. Maz Dany nie pil juz od paru lat, ona w koncu nie zajadala swoich nadzieji. Kilka lat pozniej Dana pozegnala sie z Peterem. Podziekowal za projekt, przeprosil za niemozliwosc realizacji. Oboje sie smiali.
Cztery lata temu, siostra Dany zaprosila ja na swieta. Przy swiatecznym stole wyznala, ze jej drugi syn jest adoptowany, jest wlasciwie dzieckiem Dany. Po czterdziestu latach Dana trzymala w ramionach swojego synka.
Jest nadzieja - powtarzala caly czas. I wiara. A najwazniejsza jest milosc - milosc bezwarunkowa. Trudno sie jej nauczyc. Ale teraz ja czuje...

Nie moglam powstrzymac placzu. Przez moment mialam wrazenie, ze rozmawiam ze swieta. Ale nie, to byla zwyczajna kobieta po siedemdziesiatce...

Brak komentarzy: