wtorek, 22 grudnia 2009

T jak terror - mecyje alfabetu wewnętrznego...


Terror, o którym przy okazji mojego wewnętrznego alfabetu chcę opowiedzieć, jest terrorem wewnętrznym; jest zniewolonym, zastraszonym umysłem.
Terror, o którym chce opowiedzieć, ma podłoże ekonomiczno-społeczne, i takież "nad-łoże"(wszelkie asocjacje pewnie nie są przypadkowe). Rezultatem jego jest zaawansowana postać znanego skądinąd ketmana.


Świat jest taki wygodny, przytulny. Dziewczyna z kubkiem kawy w puszystym białym szlafroczku siada na miękkiej, jasnej kanapie, okrywa się kocykiem, czyta książkę i jest bezpieczna w tym cudownym kapitalistycznym świecie. Przynajmniej w teorii, przynajmniej w reklamie zachęcającej do wykupienia polisy na życie, polisy na starość i chorobę. Dziewczyna z telewizora ma pracę, jej pożyczka na mieszkanie nie jest nieprzyzwoitych rozmarów, bo rodzice pomagali wnieść kapitał własny. Dziewczynie z ekranu dobrze w kapitalizmie, bo jest jego wytworem. Jest kreacją umysłów pracujących w agencji reklamowej, wytworem ludzi, w których życiu chwil przed telewizorem, czy nad książką jest mało, bo po pierwsze, ze dużo pracują, po drugie, niestety, w praktyce kapitalizm zatruty jest opozycją bezpieczeństwa, zatruty jest strachem: przed utratą pracy, przed spadkiem popytu/podaży, spadkiem ogólnego kursu "świata", a w szczególności niepewnością wyników na giełdzie w jakimś ponurym mieście na skrawku lądu, który tylko w teorii i ze względów historycznych nazywany jest wyspą.

Próba nie-egoistycznej obserwacji krystalicznie kapitalistycznego świata, bez żadnych niepotrzebnych socjalnych domieszek trochę uświadamia obecność kłamstwa.

Idąc dzisiaj do pracy, obserwowałam zaśnieżoną "nierozrywkową" gębę Nowego Yorku. Zmarznięci ludzie bez domów, szaleńcy w metrze błagający o drobne, panie z windy rozmawiające o braku ubezpieczenia zdrowotnego dla chorej córki, śmieci wystajace spod śniegu, szczury przytulające się do ludzi, ludzi przytulający się do szczurów, w podziemnych korytarzach. Brud, zapach rozkładu, ludzie znikający z życia, wywalani z niego jak niegrzeczni uczniowie z klasy, za brak pracy, za brak zdolności, za nierówność.
Współczuje temu światu, współczuje też Ameryce, którą świat postrzega jako kapitalistyczny ideał bogactwa i władzy. Współczuje wiary w korporacyjne szczęście.
Wiem, że w Stanach są tysiące tych, co im "się udało". Nie za bardzo jednak wciąż moge zobaczyć, co im się udało.

Terror wewnętrzny zwany także lękiem o "własną pupę", w sposób nieunikniony produkuje ketmana.
Ketman kapitalistyczny jest dwulicowością wiary w wolność i wiary w pieniądz. Oficjalnie wyznaje się wielką milość do demokracji, oficjalnie wierzy się w ideę ludzkich możliwości do tworzenia i kreacji Dobrego Świata. W środku natomiast ewolucja kapitalistycznego ketmana polega na stopniowym i świadomym uczeniu się kłamstwa. Oszustwo jest podstawową zasadą wolnego rynku i ekonomicznego dobrobytu - nie ma produktów dobrych dla wszystkich, nie ma produktów idealnych i za razem tanich,podstawowe potrzeby dawno zostały zaspokojone, a jednoczesne zadowolenie producenta i klienta jest kapitalistyczną bzdurą wyssaną z jakiejś "Bibli dla Kreatywnie Sprzedających Buble". Moralny szwindel jest akceptowalną podstawą zdrowego kapitalizmu i świat kocha ten szwindel nazywajac go wolnością - wolnym rynkiem. Ketman, proszę państwa ketman!
Ja nazywam sobie to terrorem - strachem przed utratą własnego dobrostanu, terrorem ego.

Kapitalizm jest dla mnie ustrojem ufundowanym na tym wewnętrznym strachu. Zastrzegam, nie mówię tutaj o starej i jarej demokracji. Mówię o ustroju ekonomicznym, który okrzyknięto "genialnym".
Ketman to uleganie terrowi wewnętrznemu i podporządkowanie się terrowi zewnętrznemu w celu przygłaskania strachu, to uleganie podwójnym standardom moralnym z obawy przed utratą "luksusiku".

I jak w kraju o obliczu komunistycznym trudno nie "ketmanić" by przetrwać, tak też w kraju kapitalistycznym trza się poruszać wraz z prądem.
Bułka z masłem - ketman terroru naszego codziennego.


Ps. Jako obywatel dwóch demokratycznych i kapitalistycznych państw poza wieloma innymi szlachetnymi prawami, mam równiez takie, że mogę sobie nie wierzyć w ideologiczne zasady rzadzące polityką gospodarczą tych państ, dopóki, dopóty nie stanowię zagrożenia. Nie stanowię. Mam swój szlafroczek, kubek z ciepłą kawą i wspaniałą miękką kanapę. Mam też chwilę na poczytanie książki. Jestem szczesliwa. Niech żyje kapitalizm! Hip, hip, hura!