sobota, 15 sierpnia 2009

Rownanie na Prawde.


W typowym supermarkecie z "mydlem i powidlem" obok reklamowych broszurek oznajmiajacych obnizki cen na karkowke i 100% sok pomaranczowy znalazlam cienka ksiazeczke, a w niej paradoksalne "rownanie" na Prawde, ba na Prawdziwy Wszechswiat!

"The universe minus the false self minus the false universe equals the emptiness equals the true universe"

Znajduje sie tam tez "wytlumaczenie":
"Substraction is the only way to become true; and the only place I can be made true is true."

Majsterszyk pustoslowia! Prawda sprzedawana w amerykanskim supermarkecie!
A niech tam – odejmuje wiec siebie (nieprawdziwa) od swiata, swiat (nieprawdziwy) od swiata i zostaje mi, a jakze, jedyne prawdziwe Nic. Pustka. Prawda.
Ach jakiez pocieszenie...Juz czuje sie lepiej.

wtorek, 4 sierpnia 2009

Tropem swiatla. Latarnie morskie w Maine.

















Nie jestem smakoszem homara ni krewetek, i nie dlatego Portland czy York (Maine) wabia i uwodza. Tym razem droga do serca wiedzie przez oko i ucho – kuszaca architektura latarni morskich w polaczeniu z szaroscia skal na wybrzezu i szum oceanu.
Szlak "tropem latarni morskich w Maine", nasze fotograficzne lowy, rozpoczelismy w miejscowosci York. Dokladnie w York Village, bo Yorki sa az trzy, tuz kolo siebie: Village, Harbor i Beach. A kazdy inny. W York Village zjedlismy sniadanie – zwyczajny bagel z kawa. Dziesiecioletni chlopiec przy stoliku obok wyrazil to, co podpowiadaly moje kubki smakowe. “To najlepszy bagel jakiego w zyciu jadlem” – powiedzial. York Village oferuje plazowanie na malej, raczej bagnistej niz piaszczystej plazy i spacer po kamienistym wybrzezu.
York Beach ciagnie sie wzdluz drogi - male biale domki "z paneli", mnostwo drutow zwisajacych nad droga, drewniane slupy, budki z homarem, budki z hot-dogiem, stoiska z lodami i lemoniada, wrazenie "taniosci" i tymczasowosci. Long Sands Beach jest blotnym rajem dla tych, ktorzy chyba nie mieszcza sie w liczbowych granicach "klasy sredniej" – albo tylko sprawiaja takie wrazenie ze swoimi kolorowymi parasolami w stylu hawajsko-nijakim. Zapach oleju po frytkach i rybach, zgnily zapach wody. Ale zaraz za rogiem, tuz za zakretem, zgodnie z niepodwazalna amerykanska regula wszechobecnosci kontrastu, wylania sie Cape Neddick i pierwsza latarnia morska zwana Nubble Light. Czujemy sie jak zdobywcy – szalejemy z radosci, wdrapujemy sie na skaly, probujemy dotknac morskich balwanow stojac tuz-tuz, na krawedzi. Widzimy ja, ale nie mozemy dotknac, nie mozemy sie do niej zblizyc. Zamieramy.
Bo jest cos spektakularnego w latarniach morskich, w smuklych konstrukcjach na granicach swiatow: ladu i morza, ludzi i natury. Wystawiona na mrozny wiatr, na kawalku skaly, na malej wysepce oddalonej okolo 180 metrow od ladu wysyla swiatlo, wiadomosc o istnieniu swiata, do zblakanych zeglarzy, do morskich duchow, do pana Boga.

Ktos nam powiedzial, ze w czasie odplywu mozna tam nawet dojsc, czasami. Patrzymy na sklebione fale uderzajace dramatycznie o brzegi, konkurujace z glosnym zawodzeniem mew. Nie wierzymy - kolektywnie.

Nubble Light zbudowano w 1879 roku. Od tamtej pory jest w uzyciu, w swieceniu. Soczewka uzyta w latarni powstala w Paryzu w 1891.
Latarnia ma zaledwie 12 i pol metra wysokosci. Drugie tyle dodaja skaly. Efekt - widzialne z 20 kilemetrow czerwone blyski.
Kolory uzyte do namalowania tego obrazka: bialy, czerwony, zielony i niebiesko-szary. Czyste, wyrazne barwy. Kiedy w 1977 NASA w Voyagerze numer dwa wysylala wiadomosc do innych cywilizacji o tym cosmy my, ziemianie, stworzyli, wsrod roznych obrazkow i fotografii wyslano takze ta z Nubble Light...
Od 1807 wielu marynarzy mowilo o potrzebie wybudowania latarni. Zwlaszcza po tym jak tuz obok o skaly Bald Head Cliff rozbila sie Isidore. Ach Isidore, Isidore, Isidore - statek widmo, zaloga duchow krazy wokol skal i dzis, wabiona jak cma swiatlem ludzi, swiatlem latarni.
W koncu projekt zatwierdzono i za sume 15 tysiecy dolarow wybudowano ceglasto zelazna konstrukcja wysylajaca czerwone swiatlo.
Od poczatku na wysepce, w malym bialym domku zyje latarnik – podtrzymujacy ”ogien”. Dzis zastapiony elektrycznoscia, jakims na-ladowym przyciskiem komputerem, ktory na-ladowy nie- latarnik naciska na-ladowym kciukiem... A moze nie, moze wciaz na Nubble zyje prawdziwy latarnik. Swiadczylby o tym koszyk zawieszony pomiedzy ladem i wyspa – tak jakby kazdego dnia wysylano tam mleko i papierosy dla odludka.
Wyobrazam sobie, ze wysepka z latarnia musiala stanowic prawdziwa arkadyjska kraine dla dzieci, ktore dostapily godnosci dojrzewania w swietle. Synowie Davida Winchestera codziennie ladowali w koszyku i nadmorska kolejka przenoszeni byli na lad, do szkoly. Ktos sfotografowal dzieci w koszyku, ktos uwiecznil to na obrazku, ktory zdobyl nagrode w lokalnym konkursie artystycznym, ktoras gazeta zdjecie i obraz opublikowala i w koncu stanowczo zabroniono procederu “posiadania” dzieci - na wyspie... Ale koty byly dozwolone. Slynny stal sie 9 kilogramowy kocur codziennie przeplywajacy kanal dzielacy lad i wyspe w poszukiwaniu liczniejszego towarzystwa.
Chcialabym uslyszec historie latarnikow, samotnicze iluzje i opowiesci uslyszane w szalejacym zima wietrze.

Chcemy wiecej, wiecej tych czarow! Jedziemy do Portland by podziwiac Portland Head Light, latarnie z poematu napisanego przez Henry Wadsworth Longfellow:

" The rocky ledge runs far out into the sea
And on its outer point, some miles away,
The lighthouse lifts its massive masonry,
A pillar of fire by night, of cloud by day.
(...)
A new Prometheus, chained upon the rock,
Still grasping in his hand the fire of love,
it does not hear the cry, nor heed the shock,
but hails the mariner with words of love.(...)"

Powiadaja ze latarnia symbolizuje caly stan Maine: skaliste wybrzeze, rozbijajace sie o kamienie fale i czyste, nasycone sola powietrze.

Latarnia znajduje sie w bylym wojskowym forcie Williams (zielonosc w pagorkach, dzieci puszczajace latawca) i stoi na skraju, na rabku ostro poszarpanych glazow, niedaleko "furtki" do starego portu w Portland. Budowe rozpoczeto w 1787, zatwierdzil ja sam George Washington. Potrwala cztery lata. Powstala kamienno – murowana konstrukcja, ktorej wysokosc przez lata zmienna byla – gdy w czasie wojennych zawieruch waga swiatelka bezpiecznie prowadzacego do celu byla doceniana, wieze podwyzszano, w czasach pokoju, i rozwoju cywilizacji nadmorskiej, odejmowano jej metry. Dzisiaj Portland Head Light wznosi sie na wysokosc 24,5 metra, a jej swiatlo widziane jest 26 km od brzegu.
Latarnia i przylatarniowy domek nalezalo czesto przebudowywac i odswiezac, bo wiatr, woda i roczny zapas oleju do lampy skladowany przez latarnika, a takze gromady szczurow okupujacych wieze (od razu mysle o Popielu)– nie pomagaly utrzymywac miejsca w dobrym stanie. Poczatkowo wydane 1500 dolarow mnozylo swoje zera. No coz, swiatlo jest drogie...
Przez 59 lat latarnia byla familijna – swiatla strzegl maz, zona a pozniej syn. Joshua, Mary i Joseph Strout zakochali sie w widoku z okna. Roczna pensja latarnika w 1869 wynosila 620 dolarow...





















Joseph Strout, syn latarniczej pary mial powiedziec (w Lewiston Journal, lokalnej gazecie):"Moj ojciec byl latarnikiem, ja jestem laternikiem. Cala rodzina ma ta latarnie we krwi. Moj ojciec Joshua Freeman Strout dostal swoje imie po kapitanie Joshua Freemanie. On tez byl laternikiem, a moja babcia jako szesnastoletnia dziewczyna pracowala u kapitana. (...) Freeman zwykl trzymac w poblizu fotela, na ktorym przesiadywal zwoje lin – na wypadek gdyby jakis statek rozbil sie i trzeba bylo niesc pomoc".
Z latarnikiem Josephem mieszkala papuga – Billy. Uwielbiala muzyke i gdy tylko zblizal sie sztorm, chmury zaslanialy swiatlo latarni, zachecala Joe do "trabienia" (latarnia miala w alternatywnie do zaoferowania sygnaly dzwiekowe – najpierw wielki dzwon, ktory kiedys, spadajac, nieomal zabial Joshua, pozniej syrene dzwiekowa).
Zycie w Portland Head Light podobno nie bylo typowo latarniczo-pustelnicze. Wiele ludzi odwiedzalo i odwiedza to miejsce. Podobno, w 1950 roku, pewna dama wkroczyla do absolutnie prywatnej kuchni latarnika i zasiadwszy za stolem oczekiwala na przybycie kelnera.

Od 1989 w domku przy latarni nie mieszka juz zaden straznik ognia – latarnia zapala sie sama.