środa, 16 lipca 2008

Glod gromadzenia czyli Gkwadrat


Jako emocjonalny nomad, psychiczny cygan przemieszczalam sie w przestrzeniach doznan i uczuc. Czesto wedrowka ta wiazala sie z reorganizacja tego co zgromadzilam.
Re-organizacja zgromadzonego!
Bo ja wlasnie o gromadzeniu i glodzie chcialam dzisiaj opowiedziec.
Na poczatku, kiedy pojawilam sie na swiecie mialam pewnie wrazenie ogromu, chyba sie przerazilam calym tym swiatem bo najwyrazniej zachcialo mi sie od niego odizolowac cialem. Wiele lat pozniej, wrecz odrotnie, chcialam zeby granica pomiedzy mna a swiatem zniknela...
Jako dziecko gromadzilam wiec cala gore kalorii. Z podskorna poduszka tluszczyku czulam sie bezpieczna, otulona powloczka niepszepuszczajaca poczucia samotnosci i braku. Braki rekompensowalam sobie swoim wlasnym cialem. Pamietam zdarzenie, ktore w jakis sposob uswiadomilo mi powage mojej tluszczowej sytuacji. Gralismy w rodzinne lotki zrobione z igly, patyczka i kawalka papieru ( no takie to byly czasy!). Jedna z lotek wbija mi sie w udo ( jakies 3-4 cm). Nie poczulam niczego. Moja otulinka ochronila mnie przed swiatem zewnetrznym, ktory w sposob oczywisty chcial mnie skrzywdzic.
Gromadzenie jest naturalnym instynktem ludzkosci - taki sobie wniosek wyprowadzilam na podstawie zgromadzonych przez 30 lat informacji i doswiadczen.
Rozne sa te zgromadzenia. A to gromadzi sie dobra materialne, by zaspokoic glod szczescia i wygody, a to gromadzi sie doswiadczenia i przygody, takze te fizyczne, by zaspokoic glod uczuc i zadze nadistnienia, a to gromadzi sie ludzi, znaczki, pocztowki, zdjecia. No, powiedzmy sobie szczerze: ludzkosc po prostu wytwarza i przechowuje miliardy przedmiotow. Wciaz nienasycona, wciaz dyszy zadza, wciaz glodna swa paszcze swiatowa otwiera w poszukiwaniu nowej przestrzeni do eksplorowania, pochlaniania, nazwania, zakwalifikowania i zgromadzenia w wielkim ziemskim Muzeum.
Demokracje wspolczesne nazywane przeze mnie konsumpcyjnymi nastawione sa na gromadzenie, na zasapakajanie najmniejszego nawet glodu, dazac wrecz do eliminacji tego uczucia. Tutaj, w Ameryce, czasami mam wrazenie ze uczucie glodu jest traktowane jak choroba. Jestes glodny? Ojej, nalezy szybko ten stan zlikwidowac. I nie mam tu na mysli tylko jedzenia. Wszelki glod. Najpierw nalezy jednak wytworzyc uczucie braku, glodu. Nastepnie przedstawic rewelacyjna metode jego usuniecia. Pokazac wyjscie z sytuacji i wzbudzic zadze posiadania. Zglodniale szczescia obiecanego indywiduum likwidujac stan glodu pozostaje w stanie upojenia az do czasu odkrycia kolejnej dziury-braku w systemie - zyciu konsumenta dobr.
Jak powiada madrosc plynaca z niesmiertelnych ust Sidharty Gautamy - posiadanie jest cierpieniem i nie posiadanie jest cierpieniem, zjednoczenie z tym, czego sie pragnie jest cierpieniem i odizolowanie od tego, czego sie pragnie jest cierpieniem. Jest tylko jedno wyjscie, szansa ucieczki z kregu gromadzenia - nie gromadzenie. Zbyt trudne, niewykonalne.
Pierwszy raz postanowilam nie-gromadzic we wczesnym dziecinstwie. Do dzis pamietam jakimze cierpieniem byl dla mnie proces stawania sie szlachetna. Dalam kolezance mojego ulubiona misia, ktory byl takze pierwsza zabawka jaka w swoim zyciu otrzymalam. Takie poswiecenie. Tylko dlatego, ze kolezance spodobal sie ten misiu... I dobrze mi sie jakos potem zrobilo. Potem wielokrotnie przeprowadzalam reorganizacje zgromadzonego - wyrzucajac stare zeszyty, pamietniki, meble, ludzi, obyczaje i wspolna przeszlosc. W koncu stalam sie prawie dobra w nie - gromadzeniu. Do Ameryki wyruszylam z dwoma walizkami - troche zimowych ubran, dwa zestawy gi do cwiczenia aikido, prezenty dla amerykanow, kilka dyskietek ze zdjeciami (pozniej okazalo sie ze dwie z trzech byly puste), kilka ksiazek. To wszystko. I przezylam w tym stanie posiadania i bylam szczesliwa bez bagazu rzeczy. Lubie nie gromadzic rzeczy. Lubie miec tylko tyle ile mi potrzeba. Jest wtedy tak czysto, tak precyzyjnie jasno. Wiem, to oznacza nadmierna potrzebe kontroli...
Czesto slysze - powinnismy miec to, warto by bylo miec tamto. Moj maz patrzy na mnie i widzi usmiech. Acha, ty tego nie potrzebujesz? - pyta. Nie wiem - odpowiadam, nigdy tego nie mialam, w tym momencie nie czuje zadnej potrzeby, zadnego braku.
Ale zbieram, wiem, ze zbieram bo moja pamiec czasami eksploduje nadmiarem dat, ludzkich twarzy zanurzonych w koktajlach wspomnien. Moja pamiec jest zbiornikiem. Czasami dokonuje takze przeorganizowania w mojej pamieci - nie wyrzucam niczego, raczej szukam tego co nadmiernie ciezkie i zajmuje zbyt duzo miejsce. Kiedy znajduje taka "rzecz" otrzepuje ja z kurzu i patrze uwaznie, zastanawiajac sie jak ja moge przerobic, przearanzowac, zakonczyc proces rozptrzestrzeniania sie w bulwie gromadzonego resentymentu. Jak w supermakecie na najwyzszych polkach klade te najdrozsze, wysokogatunkowe przedmioty. Najtansze, czasami bardzo dobre, ale nie przynoszace wysokich dochodow klede na polki najnizsze. Jak sobie bede chciala, to je tam dojrze. Czasami robie tez w swojej glowie promocje na jakies wspomnienie. Wyswietlam reklamy, ladnie je opakowuje, zatrudniam ludzi do promocji. A produkt - jakies tam doswiadczenie, to jedno wielkie gowno nikomu niepotrzebne... Nie kazda reorganizacja przynosi efekty.
Jestem konsumentem - nie uciekne przed gromadzeniem i glodem zycia, chociazbym sie bardzo starala. Mnich buddyjski powiedzialby - to sie nie staraj, po prostu przestan chciec!
Alez ja tak lubie czasami powspominac.
Jestem uwieziona w samsarze. Uwielbiam samsaryczny glod, uwielbiam zbierac doswiadczenia i kolekcjonowac wspomnienia. Jak umre to juz mnie nie bedzie. Jedyna szansa jest teraz. Teraz jest jedyna i niepowtarzalna wyprzedaz, promocja mojego zycia.
Lece troche poszperac w rzeczywistosci, a nuz znajde jakis przeceniony diament.

1 komentarz:

Porcelanka pisze...

:) Pozazdrościć nie przywiązywania się i nie gromadzenia :) Ja lubię gromadzić, zwłaszcza książki, lubię je mieć pod ręką :)
I pociąga mnie prostota i lubię dodatki, które nadają posmak indywidualności, i jak tu się na coś zdecydować :|